POEZJA - CHAMSTWO W PAŃSTWIE
Recenzje:
Dariusz Nowacki 2003.10.17
Recenzja "Gazeta Wyborcza"
Fraza to lekka i zarazem pokrętna, chropowata i szlachetna jednocześnie. O Maleńczuku mówi się, że to jeden z najlepszych naszych tekściarzy. Być może Osobliwości frazy Macieja Maleńczuka są powszechnie znane. Z całą pewnością krakowski bard jest najbardziej odważnym spośród aktywnych dziś tekstotwórców. Któż inny zaryzykowałby frazę "wolni grażdanie szczerzą szczerby"? Albo bez zmrużenia oka sypał rymowankami w rodzaju: "zero godzina, już pękła sprężyna, bal się rozpoczyna", "kulawa Krycha lży Zdzicha"? W jednym ze starych wywiadów Maleńczuk wyznał, że wiersze dla dzieci Brzechwy i Tuwima są dla niego niedoścignionym wzorem i żywą inspiracją. Jednak nie z zapatrzenia w "Lokomotywę" czy "Słonia Trąbalskiego" wziął się debiut literacki Macieja Maleńczuka, a właściwie Pana Maleńczuka, bo taka nazwa podmiotu wykonawczego widnieje na okładce i karcie tytułowej. Autor "Chamstwa w Państwie" (od dziś w księgarniach) celował wyżej. Prawdopodobnie chciał dać współczesną wersję "Balu w Operze". W końcu tak tytuł natchnionego poematu Pana Maleńczuka, jak i początkowe jego ustępy mówią o tym, że źle się dzieje w państwie polskim. Artysta ten naprawdę zaangażował się w sprawy publiczne. Grzmi, lamentuje i ostrzega niczym patriotycznie usposobieni poeci dawnych epok (od Kochanowskiego po Konopnicką): "Lepiej się zajmijmy własnym wychowaniem,/ Poznajmy swe miejsce oraz w Państwie rolę,/ Inaczej chamstwa pogrążą otchłanie/ Ojczyznę. I znów pójdziemy w niewolę". Pasję dydaktyczno-moralizatorską Pana Maleńczuka łatwo zlekceważyć, jeszcze łatwiej wykpić. Przy okazji należałoby głęboko się zadumać nad dzisiejszą kondycją poezji o charakterze obywatelsko-patriotycznym. Czy to aby nie znak czasu, że o naprawie Rzeczpospolitej pisze człowiek estrady? I tylko on jeden - przedstawiciel show-biznesu - słowem wiązanym obnaża słabości naszego parlamentaryzmu: "Wyborcza masa z praw jednostki korzysta.../ Niczym szympans w loży guziki naciska/ (Garnitur w prążki, postać uroczysta):/ Poseł zasiada, lecz nie powiem nazwiska!". Ekscentryczny poemat Pana Maleńczuka składa się z 13 ustępów zakończonych - jakże by inaczej! - "Epilogiem". Już w trzecim segmencie następuje zmiana nastroju i problematyki. Frazeologia poety-wieszcza zatroskanego stanem Państwa znika bezpowrotnie. Czas na credo - artystyczne i światopoglądowe. Przez blisko 40 stron ciągnie się coś, co można by nazwać "trzy w jednym": traktat moralny, poetycki i teologiczny. Właśnie w tej kolejności, jak u - toutes proportions gardées - Czesława Miłosza. Sporo można się tutaj dowiedzieć o autobiograficznie pomyślanym chyba bohaterze poematu (np. "Miałem ci ja panny. Miałem i mężatki"). Najciekawszy jednak wydaje się środkowy "traktat", gdzie Pan Maleńczuk mówi o swych artystycznych idolach. Ależ paradna to drużyna! Paganini, Mandelsztam, Bułhakow, Puszkin, i czarni bluesmani z delty Missisipi. Na swój sposób fascynują także koncepcje teologiczne sformułowane przez Pana Maleńczuka. Oto w 13. ustępie zatytułowanym "Finale" następuje wielkie spotkanie mędrców i artystów z przeszłości. To Sąd Ostateczny, gdzie Bóg i Diabeł pospołu rozstrzygają o wadach i zaletach kandydatów do życia wiecznego. Całość kończy się refleksją nad wyraz głęboką: "Ciernista dla nas ta droga./ Nie da nadziei śmierć miła./ W rozpaczy szukamy boga,/ A Bóg nas do diabła posyła". Co myśleć o tym niezwykłym przedsięwzięciu literackim? Ciekawostka? Parodia? Prowokacja niepokornego i kontrowersyjnego pieśniarza? Nie zaryzykuję odpowiedzi. Powiem tylko tyle, że jak zwykle oczarowała mnie dzika i na swój sposób obezwładniająca fraza Macieja Maleńczuka: "bimberek z obierek, miast szampana, pije", "trakcja taśmowej demokracji masowej". Moja zaś ulubiona rymowanka - już się nauczyłem na pamięć - brzmi: "Bill Evans ballady / W chilloutroomie smęci trzeźwy mimo chęci. / Józefinę Baker w basenie chuć nęci". Wspaniałe!
Mariusz Czubaj 2003.10.17
Recenzja "Polityka" - Szympans w sejmie
Literackiej satyry społeczno-politycznej jest u nas jak na lekarstwo. Na taki właśnie mizerny grunt trafia "Chamstwo w Państwie" Pana Maleńczuka, czyli po ludzku mówiąc Macieja Maleńczuka - niegdyś ulicznego śpiewaka, rockmana, a teraz, niestety, jurora w telewizyjnym "Idolu". W satyrycznym poemacie Maleńczuka, rozpisanym na kilkanaście części, zaskakuje forma utworu: autor, który w swoich piosenkach przyzwyczaił nas do prostego rymowania i wyrazistych obrazków obyczajowych opisujących polską ulicę, tym razem posłużył się archaiczną stylizacją, przywodzącą na myśl satyrę z czasów oświecenia: "Wyborcza masa z praw jednostki korzysta.../Niczym szympans w loży guziki naciska/(Garnitur w prążki postać uroczysta)/Poseł zasiada, lecz nie powiem nazwiska!/ Mógłby i zabić! gdy na odcisk ciśnie/W wizytowych pantoflach szef świeży (...)/ Gdzie kres ambicyj jego, niech przyzna/Przed czego dotknięciem dłoń by mu zadrżała?". W tym przypadku już sam wybór formy utworu (nierównego zresztą, bo są tu i fragmenty słabsze) jest wyrazem protestu wobec współczesności i naszego zdegenerowanego życia publicznego. Czy zatem jest jakaś obrona przed pleniącym się chamstwem w państwie? Ruch oporu tworzyły zawsze wybitne jednostki, o których mowa w poemacie: Mandelsztam, Bułhakow, heroiczny Szostakowicz, bezimienny bluesman z Missisipi czy wreszcie Tadeusz Boy-Żeleński (jemu właśnie Maleńczuk swoją książkę dedykował). Takiej poezji zaangażowanej, z ducha Boya właśnie, bez wątpienia u nas brakuje i dobrze się stało, że Pan Maleńczuk ze swoją satyrą postanowił wstąpić na opuszczoną barykadę.
|