HISTORIA
SKŁAD
DYSKOGRAFIA
MP3/VIDEO
FOTO
TEKSTY
FORUM
STRONA GŁÓWNA




Teksty z płyty "MATEMATYK"


NI SIOSTRY NI BRATA

Zawziąłem się na życie knułem swoje zdrady
Kombinowałem trochę na planecie tej
No bo jak ktoś już się urodził nie ma rady
Powinien trochę pożyć tak czy nie

Na deser weźmiesz mnie
Przecież mnie masz na tacy

Już nauczyłem się rozróżniać złe monety
Jeszcze się zdążę sprzedać tak czy nie
Poznałem trochę świat poznałem i kobiety
Lecz czy się kiedy której uda poznać mnie

......................................................................
......................................................................
Sprzedam się śmierci by utrzymać się przy życiu
Szołbiznes pacierz klepie w tonacji de
Co mnie obchodzi przepychanka w takim kiczu
Ni siostry mi ni brata nigdy nie

Ni siostry mnie ni brata
Być może sam tego chce
Otwieram boczne wrota
Dla trajektorii swej

DWIEŚCIE ZŁOTYCH

Kiedy nie miałem już nic do stracenia
To było wtedy gdy straciłem wszystko
Zdobyłem miłość kobieta docenia
Wdzięk Desperado gdy podchodzi blisko
Pragnąc ją porwać na chwile szaleństwa
A chwila w życiu wszystko zmienia
Życie to dziwka musi mieć alfonsa
Co noc a chwila bliska jest spełnienia

Panie Janku dwieście złotych

Zbudziłem się rano z nową chęcią do życia
To było wtedy gdy zyskałem nadzieję
Łatwiej znosić trudy wczorajszego picia
Wreszcie się uśmiechasz wreszcie os się dzieje
Opuszczam więc pokój i klucze oddaję
Wtedy portier stary na mej drodze staje
Czego może chcieć ten piernik do wiatraka
Bierze mnie na bok jego mowa taka

Panie Janku dwieście złotych

Dziś sam jestem stary wokół pielęgniary
Czasem z mych anegdot pielęgniara się śmieje
Niech pan panie Janku nie zawraca gitary
Powoli się kończę i tracę nadzieję
Wtedy uwodzę wredną pielęgniarę
I w błagalnym geście skłaniam ręce stare
Proszę siostruniu nie rób takiej miny
Daj tatusiowi jeszcze trochę morfiny

Panie Janku dwieście złotych

DZISIEJSZEJ NOCY

Zdarzyło mi się to
Dzisiejszej nocy
Ktoś do mych drzwi
Zastukał tak jak ty
Więc pchnąłem drzwi lecz nie
Paliłem światła
A gdy wstał świt to byłem sam już sam

Zdarzyło mi się to
Dzisiejszej nocy
Ktoś miał jak ty
Włos długi tak jak ty
Lecz nie wiem kto to był
Nie było światła
A gdy wstał świt to byłem sam już sam

Zdarzyło mi się to
Dzisiejszej nocy
Ktoś mnie jak ty
Całował, tak jak ty
Przecież tyś już od lat
Od wczoraj w ziemi
Więc idź już idź
Ja chcę być sam już sam

ANDALUZYJSKIE STELAŻE

Zaraz mogę być
Kim tylko sobie chcę
I tak byłem nim
Lecz tylko we śnie

Bo we dnie

Stałem przy prasie
Wielkiej jak dom
Andaluzyjskie giąłem stelaże
Do taśmociągów z węglem na Śląsk

Zaraz przyjdą tu zaraz wezmą mnie
W nadziei rękach nić
Może dziś
Nie urwie się
I pozwoli nam stąd wyjść

Bo jak nie

Staniemy przy prasie
Wielkiej jak dom
Andaluzyjskie giąć stelaże
Do taśmociągów z węglem na Śląsk

MATEMATYK

Jedni mówią muzyk drudzy matematyk
Inni że przednim poetą on bywa
Jam jest artysta odrzucam schematy
Natchnienia pragnę takoż ciebie wzywam

Możeś dlatego przeciwieństwem Boga
By nie zmiażdżył wiernych niczym z silo wieża
Możeś ty jest lewa a on prawa noga
Człekiem zwanego zwyczajnego zwierza

Czemu z głupiego okrucieństwa znaną
Naturę ludzką która kala ziemię
Całą ohydę człowieczeństwem zwaną
Bóg sam na sobie dźwigać ma jak brzemię

W trytonie zaklęty i w korzeniach drzewa
Kimżeś Casanovo wszystkich łóżek świata
To o Tobie ogień co mnie trawi śpiewa
Pieśń godną mistrza nie jeno kastrata

Kimżeś którego i Bóg nie pokonał
Tym co na końcu przesiaduje igły
Młody kiedy tamten ze starości kona
Kimżeś erudycji wzorze niedościgły

Jam Bóg i tyś Bóg obajśmy Bogami
Jeden od głowy drugi od ogona
Jaszczury z dwoma chodziły mózgami
Takoż i ja paraduję z dwoma

Jeden się zmęczy drugiego wyciągam
We dwa ostrza kraję życia swego sieczkę
W niebie ja bywam do piekła zaglądam
Jeśli Panu Bogu to i Diabłu świeczkę
Dwojgaśmy rodziców z dwojgaśmy sklejeni
Co mi na to w Trójcy jedyny odpowiesz
Progi twe wysokie wiec mieszkamy w sieni
Z wężem w kieszeni i śmiercią na co dzień

CZAROWNICA

Wpadłem w sidła czarownicy
A był poranek na niebie
Straciłem siły i w niczym
Nie przypomniałem sobie

Onegdaj śmiałem się z czarów
Tym razem nie było mi do śmiechu
Niewiele ze mnie zostało
Goniłem w piętkę na wdechu

Więc tylko z tego się składam
Ile we mnie jest siebie
Jest problem a więc go zbadam
Gdzież jest istoty zarzewie

Boga za dużo zaś diabła za mało
Nie będzie skruchy bo duszę mam hardą
Cóż to się dzieje cóż to się stało
Automat kartę wypluwa z pogardą

Kolejna ściema trafiona beema
A taty nie ma nie ma nie ma
W kolejnym mieście zwarzona bohema
A taty nie ma niema nie ma

Chciałem cos przeżyć to proszę
Mam ci ta teraz za swoje
W dalekiej utknąłem wiosze
Zmieniłem ścieżki na swoje

SIOSTRY

Z jej oczu biła bezgraniczna pogarda
Byłem pod wrażeniem orientalnej urody
Pod pachą trzymała tomik Kierkkegarda
To mnie pociągało kiedy byłem młody

Miała siostrę bliźniaczkę od Dostojewskiego
Choć podobna to inna też całkiem niczego
Jednak nie z tą się wdałem wolałem artystkę
Młodą skośnooką zdolną masażystkę

Grałem na ulicy jeździłem po kraju
Wódka z meliny gandzia i balanga
A z siostrami się miło wesoło mieszkało
Od wieczora do rana artystek falanga

Był to czas inflacji rosła z dnia na dzień
Kasę trzeba przepić zanim straci złoty
Choć nie jadłem wiele wyglądałem jak cień
Nie straszne mi w podziemiu deszcze były - słoty

Blues na tapecie delta Missisipi
Jak się Robert Jonson z Lucyferem brata
W kłębek zwinięta Japoneczka śpi
Wódka z pieprzem do rana cejlon pępek świata

Wszystkie bezdomne psy były nasze
W zrujnowanej kuchni rano była czytelnia
Codzienną z ulicy przepijali kasę
Wieczorem dyskusja lecz nigdy bezczelna

Tak się uczyłem i tak się bawiłem
Dziś boję się kaca lecz pamięć powraca
To właśnie wtedy się uzależniłem
Dziś dawna miłość w mroku się zatraca

MAŁŻEŃSTWO TO PIEKŁO NA ZIEMI

Spotkałem twego męża
Na pogrzebie jego żony
Tak samo jak i ty
Nie byłem zaproszony

Dziś wpadam nawalony
Bez zapowiedzenia
Na ślub swojej żony
Z poprzedniego wcielenia

Małżeństwo to piekło na ziemi
Cichutko nuciłem sobie tak
Życie ci w piekło zamieni
Talią znaczonych kart w życie gra

Brat twego męża
Którego nie znałem
Z uprzejmością węża
Rękę mi podaje

Schodzę na podwórze
Przyznaję się skromnie
Zwykle ściągam burze
Schodzi burak do mnie

Zresztą byłbym draniem
Nie reagując na nie
Spuszczę mu lanie
Problem pozostanie

Małżeństwo to piekło na ziemi
Po wszystkim nucił on pewnie tak
Życie ci w piekło zamieni
Wszak szuler talią znaczonych kart zawsze gra

Na szybko żegnam więc żonę
Niech se popłacze niewiasta
Biorę i męża na stronę
Przybijam piątkę i basta

Nie czas na śluby
Nie czas na pogrzeby
Przyjdzie czas do zguby
Dla większej potrzeby

Małżeństwo to piekło na ziemi
Czy tylko tyle możecie dać
Niebo swe w piekło zamienić
Talią znaczonych kart w życie grać

WIESŁAW

W Wiesławie zawrzało więc pochwycił czajnik
Wciąż było mu mało udał się po palnik
Miotając łaciną włóczył konkubiną
Zawsze był świnią ją obarczał winą

A przecież miało być inaczej
Jutro przyniesie pewnie kwiaty

Jutro przeprosi dziś go ponosi
Wieczorem całuje znów rano tarmosi
Nieobce sąsiadom były te odgłosy
Raz bił ją raz lżył ją raz ciągnął za włosy

A przecież miało być inaczej
A przecież kiedyś przynosił kwiaty

Wiesław znużył się wreszcie sięga do lodówki
Znów do palnika przysmaża parówki
Czas bestię nakarmić a imię jej Wiesław
Z matki Bronisławy a ojciec Bolesław

A przecież miało być inaczej
A przecież kiedyś przynosił kwiaty
Później za bardzo zbliżył się do taty
Mego czy twego któż to wie

PRAWDZIWA MIŁOŚĆ

Jeszcze się kiedyś obudzę
Jeszcze się kiedyś odwinę
Jeszcze się kiedyś utrudzę

Uczynię z dębu swój kij
Uczynię z kobry cięciwę
Ty sobie śpij sobie śpij

Z Boga uczynię strzałę
Diabeł naciągnie mą kuszę
Cały twój świat podpalę

Sidła na ciebie uczynię
Omotam w sieć wejdę w duszę
Włożę ci pętlę na szyję

Zwieszę łańcuchy z powały
Poniesiesz słodką karę
Zakuję cię w kajdany

Zaprzęgnę do rydwanu
Uprząż zrychtuję na miarę
Tak będziesz służyć Panu

Zakuję w dyby twą głowę
Wdzieję hiszpańskie trzewiki
Tobie zaś chińskie założę

Dokonam srogiej naprawy
Będzie Ci ze mną jak z nikim
Tak załatwimy swe sprawy

Przeoram całą twą ziemię
Jałową glebę zostawię
W końcu na inną zamienię
W końcu zapomnę w zabawie

POWIEDZ MI OGNIU

Powiedz mi ogniu bo nie wiem
Powiedz mi jak ma być
Spalić wspomnienie i siebie
Spalić by dalej żyć

Pozwól mi ogniu pamiętać
Wszystkie najgorsze sny
Cała ta miłość przeklęta
Zabrała siły i radość mi

Jakże tu ogniu nie kochać
Czym wszakże miłość jest
Tylko przygoda to płocha
Czy raczej zdrada i ciężki grzech

Pytałem ludzi nie wiedzą
Pytałem Boga przez drzwi
Pytałem Diabła za miedzą
Nie usłyszałem nic

Tak mi się to nic podoba
Tak odpowiada mi
Tak powiedziałem do Boga
Nic do mnie nie rzekł poprzez drzwi

Nauka we mnie zapadła
Dzięki i za tę myśl
Tak powiedziałem do Diabła
A Diabeł znów nie powiedział nic

Tym właśnie chcę się kierować
Tym właśnie pragnę być
Żyć być uparcie pracować
Żeby na koniec nie znaczyć nic

Nieśmiertelności nie ma w pieśni
Umiera wszystko cały świat
W pychę oblekli się współcześni
By stać się niczym z biegiem lat

W proch pójdą miasta państwa sfery
Religie wiary mrzonki sny
Dążenia prawdy i kariery
Krew pot miłości gniew i łzy

Umiera pamięć i pomniki
Ząb czasu zetrze w gwiezdny pył
Kto był tu kimś ten będzie nikim
I nie ma twierdzy by się skrył

Wstąpią się góry morza lasy
Tam zwierz ostatni wyda dech
Na pół rozpadnie świat dni naszych
Dobro i cnota zło i grzech

Nicość zaledwie i aż nicość prawie
Coś czego nie ma a pełno go wszędzie
Nic nas otacza i nic piszczy w trawie
Nic było nic jest i nic takoż będzie

NA SZTORC

Na sztorc postaw się na sztorc
Niech nikt nie mówi ci jak żyć
Niech głos twój liczy się jak los
W loterii w którą grasz i ty

Nie można wszystkiego mieć
Nie można nie mieć nic
Rób tylko to co chcesz
Chyba że nie chcesz dziś

Czy niezależność jest możliwa
Zawsze jest uwierz mi
Jest niezależna recydywa
I na wolności gończe psy

Zapytaj ojca zapytaj matki
O swej wolności powiedzą ci
Od pierwszej zdrady do drugiej wpadki
Której efektem jesteś ty

Na sztorc postaw się na sztorc
Niech nikt nie mówi ci jak żyć
Wszak głos twój liczy się jak los
W loterii w którą grasz i ty

Nie można wszystkiego mieć
Nie można nie mieć nic
Rób tylko to co chcesz
Chyba że nie chcesz dziś

Ksiądz się ubiera w sukienkę
Małżeńską wiąże nić
Ma cenne porady małżeńskie
A przecież stary to zwiędły pryk

Nie pytaj więcej nikogo
Nie powie prawdy nikt
Na ile go zniewolono
By mógł spokojnie żyć

LEMA PAMIĘCI KOSMICZNY POGRZEB

Czas umierać nastał umieraj więc trwogo
Już cię żadne mury zatrzymać nie mogą
Niczego szpital w Tobie nie przemieni
Boś planetą nia niebie z księżycami swemi

Tknięty na umyśle tkwisz w czasu maszynie
Niczym ludzka larwa zaklęta w bursztynie
Mózg razy nieskończoność do entej potęgi
Trzeszczy przeciążony niczym statku wręgi

Zapętlone wstęgi miriady soczyste
Tyś w gnozie nie uwiądł miał myślenie czyste
By dyjament się wykluł eony mijają
Tyś codziennie znosił brylantowe jajo

Śpiewają plejady kipi mleczna droga
Tam na jej rozstaju pożegnalim Boga
Wczoraj z jutrem się miesza dziecinnieje starzec
Wiosna jesień zima luty styczeń marzec

O Władco Much! Głosie Mego Pana!
Summo Technologiae tylko Tobie znana
Ten rebus rozwiąże kto pod presją działa
Potęgą umysłu wesprze słabość ciała

Wszystko to woda gmaź trochę białka
Trze się to mnoży pożera i ciamka
Chłepce i chlipie drąc się w nieboskłony
Na pastwę na życie sam pozostawiony

Tyś mi opowiadał o nieludzkiej przyldze
Boś ty był człowiekiem gdzie mi szukać przyjdzie
Byłeś i po tobie kto mi bajkę powie
Choćbyś wszędzie umarł nigdy w mojej głowie

Takeś się rozmnożył wtedy w czasu pętli
Ile żeś natrudził by śrubę przykręcić
Bo choć tylu was było w tym kosmicznym domu
W sterach mutry przytrzymać wciąż nie było komu

Takeście się żarli popadali w swary
Tyś jak Gabryjela wytykał przywary
Kosmiczna dulszczyzna jądrowa głupota
Żadna przed tym wiatrem nie chroni kapota

Zabierz mnie ze sobą ostawim ten padół
Oddaj mnie czeluściom zaprzedaj miriadom
Może raz się obejrzę jeśli tak się stanie
To tylko dlatego żeś tam miał mieszkanie

Stanisławie martwy kukło twego ciała
Co żeś taki umysł przez życie chowała
Płoń teraz cierpliwie w ognistej kąpieli
Drugiego takiego już nie będziem mieli

Tyś pomysłów włócznie mi dościgać nie musiał
Starczy byś do stołu przy maszynie usiadł
Już w galaktykę pędzą strzały chyże
Z tytanowej stali bo na nic tam spiże

Leć pilocie Pirxie przywieź mi nadzieję
Dobry to skafander w niego się odzieję
Dzięki też losowi życia twardej skale
Żem cię Stanisławie czytał w oryginale






Teksty z płyty "Demonologic"


ME!

Me! Come! My dazzled face
In such a shinning place!

Me! Hear! My foreign ear!
The sounds of welcome near!

The saints shall meet
Our bashfull feet

My holiday shall be
That they remember me

My paradise the fame
That They pronounce my name

PIES WOJNY

Dalej gnaj
Nieś meldunek psie
Przed świtem
Odsiecz by się zdała
Choćby i ogień
Grodził ścieżki twe
I stal i ludzie i działa

Dalej więc gnaj
Nieś meldunek psie
Ostatnia linia nasz
U gór tamtych biegnie
Jeżeli padnie
Będzie z nami źle
Kupa tu młodych
I starych polegnie

Gnaj więc psie zwęsz gdzie -
Gardłowa sprawa
Ta odsiecz wie kto?
W niej ratunku błysk
Jedno jest pewne
Ty paść nie masz prawa
Lub nadzieja nasza
Padnie na twój pysk

POETA

Powiesił się
Tak jak jego arcydzieła
Na któreśmy
Tak gorliwie tu czekali
Ogólnie
Rzecz jasna wszyscy osłupieli
Gdy autor
Za tantiemy kupił sznur
Impresario
Z uspakającym gestem
Rzekł niechaj
Wiatr kwitnie na jego mogile
Nie pozwólmy
By żal zmącił napój
Który
Tak chwalił za życia

Mowa
Otworzyła gościom oczy
Wypili
Z wdzięcznością
Surowo
Spojrzeli po sobie
Czując
Ciężar obowiązku
Czyż jesień
Przychodzi nadaremno

DEMONOLOGIC

Szczęcie jest kruche jak kryształ
Nieszczęście pewne jak skała
Mądrość rzadka jak brylant
W głupoty hałdach się wala

Poezji jest dola żebracza
Chamstwo rechocze po balach
Prawdę psów sfora osacza
Kłamstwo zaś wolność zachwala

Perły na wieprzu korale
Diament i świni da blasku
Człowiek Prometej na skale
Jak zwierzę kończy w potrzasku

Ciernista dla nas ta droga
Nie da nadziei śmierć miła
W ciemności szukamy Boga
A Bóg nas do diabła posyła

Sto razy wierzyłem wierzyłem tysiące
I wciąż wierzył będę nikt mi nie odbierze
Wiary mojej gorącej póki świeci słońce
Nikt mi nie odbierze tego w co ja wierzę

Lecz wiara jednym prawda drugim w życiu
Wszak i złodziej wierzy że ujdzie bez kary
Tak wiele złego dzieje się w ukryciu
Wszędzie wiary tyle wszędzie tyle wiary

Wiara ponad wszystko nie ma z nią dysputy
Dosyć głupców na nią wytoczyło armat
Chcąc dowieść swego dopóki dopóty
Bomba nieodparcie sprawiła że dogmat

Znowu stał się ciałem choć samo umarło
Rozmowę sprawa sprowadza do zera
To co się stało dyskusje urwało
Tak niedowiarek za wiarę umiera

Koło zamknięte stawiałem tarota
Czy znowu sztancę przyłożyć mam starą
Tak lekko otwarte zamknęły się wrota
Znów dogmat powraca. Tą czy tamtą wiarą
Prawdy nie zastąpisz

I TOOK MY POWER IN A HAND

I took my power in a hand
And went against the world
'T was not so much as David had
But I was twice as bold

I aimed my pebble but myself
Was all the one that fell
Was it Goliath, was too large
Or only I too small

We never know how high we are
Till we are called to rise
And than if we are true to plan
Our statures touch the skies

The heroism we recite
Would be a daily thing
Did not ourseives cubit warp
For fear to be a king

ANTONI RADWAN

Coś ujął w planie
Antoni Radwanie
Cóżeś zażył
By na taką rzecz się odważyć

Żyłeś jak chciałeś
Żyłeś szeroko
Flachyś ty mierzył
Aż po samego dna głębokość

Gdzież teraz denat?
Denat w Atenach ?
Tam gdzie Marlena
Ottey walczy o medale złote?

A w głowie myśl jedna dręczy mnie
Czy czasem właśnie nie tak jest
On już zapewne teraz wie
Radwan czy śmierć miała oczy twe?

Padłeś w tym biegu
Na dziesiątym płocie
Tak zawsze młody
Odchodzisz Radwan w starocie

Wesoło się ćpało
Parkopan łykało
Nie znasz tej tablety
W takim razie nic nie wiesz niestety

Tyle wspólnych racji
Las halucynacji
Grzalim do żyły
Los mielim niestety zawiły

Nie długoś zabawił
Sępów pojąc zgraję
Wśród nich ptaszek jeden
Ten co zawsze własną gwiżdże baję

Kanarkiem zawny
Organom znany
I czy w dzień czy w nocy
Przekrwione przepite ma oczy

Liczył liczył liczył
Z życiem się przeliczył
W piątek trzynastego
Własnych Tosio nie policzy zniczy

Tłucz fajanse jak leci
Do ostatniej szklanki
Poprzez talerzyki
Filiżanki dzbanki kochanki

Leci w pył zastawa
Krawawa zabawa
Hotel Granda na godziny
Dwa vipy cztery dziewczyny

Matkę płacz porywa
Nic tu po kolei
Obraz się rozmywa
Na płycie Kanar blanty klei

Na nic miłość matczyna
A i renta mała
Matka chowa syna
Cała w czerni nad grobem się chwiała

Psiakrew do diabła
Kogoś tu brakuje
Taka to prawda
Stara życia kapota się pruje

DAMA PROSI SAMA

Ty nie masz mnie choć masz całego
Ja nie mam ciebie choć tak bardzo chcę
W każdej która mija widzę coś twojego
Żadnej nie pragnę. I już nigdy nie.

Dorosłe życie spadło mi na głowę
Otworzył się i zamknął dla mnie świat
Nie umiem żyć i umrzeć też nie mogę
Muszę tak trwać ze śmiercią za pan brat

Już nie ma ciebie już nici z tego
Tak brazylijski serial skończył się
Każdy kolejny weźmie coś mojego
Bedzie mnie mniej lecz pewnie więcej też

Znów stoi w kącie i przeżywa dramat
Nikt jej nie prosi chociaż taniec trwa
Ty jesteś dama która prosi sama
Z toba sie tańczy tylko jeden raz

LEW SZABLASTY

I widziałem
Jak zstępował na ziemię
Młody lew szablasty
Zwiastun końca świata
Władca planety komety Halleya
Na głowie miał czapkę
Ze żmijami przy bakach
W dłoni zas sztylet z rubinem
Od głowy do stóp odziany w purpur i złoto

Na jego widok monety w skarbcach
Przewracały się lubieżnie
Złorzecząc i przeklinając
Będziemy wydawane - mówiły
Będziemy wydawane!

I zaczęli grzeszyć nawet ci
Którzy nigdy wcześniej tego nie robili
I się do tego nie nadawali
Albowiem tak rozpoczyna się koniec

O pokój z tobą lwie szablasty
Duchu czarny z czarną wątrobą
O pokój z tobą lwie szablasty
O czarnym sercu i czarnych płucach

O pokój z tobą lwie szablasty
O czarnej żółci i kłach sterczących
O pokój z toba lwie szablasty
Z czerwoną piersią i odwróconą sierścią
O pokój z toba lwie szablasty
Z jedną kościa w tysiącu postaci...

Aniole nasz - prowadź nas
Do Tatr tych idźmy
Nikt nas nie prosił byś tęczą nam - skrzydłem
Ostatnieśmy echo twojego sonetu
Dźwięczymy sami
Majestat nasz gorzki
Lustru nie kłamany
I w górskiego jeziora zwierciadle
Aniole - wnijdź w nasze amfilady
Wnijdź w swoje sale
W przeciwległym porządku
Abyśmy w centrum zeszli się...

NIKT NIE ODBIERZE CIEBIE MI

Nie był to dzień jak co dzień
Raczej nie
Wtedy przyrzekłem sobie
Że z tym koniec
Piłem całymi dniami
Piłem tygodniami
A na kacu pisałem wiersze

Ktoś kiedyś miał cię i czort z nim
Ktoś komuś może i się śnił
Ktoś komuś obiecywał że
Nie spóźni się co to to nie
Że zawsze wszędzie i te pe
Tak bajerował bo tak się
Panny takie jak ty -
Bajeruje

Nikt nie odbierze ciebie mi
Niech więc nie liczy na nic nikt
Niech mu się śni - niech łyka łzy
Że właśnie ciebie odbiera mi
Białe noce
Noce z mgłami
Ach te noce noce za nami

HERAKLIT Z EFEZU

Harmonia niejawna od jawnej silniejsza
Choroba zdrowie uczyni przyjemnym
W górę i w dół droga ta sama
Nieśmiertelni śmiertelni
Śmiertelni nieśmiertelni
Umarli śmiercią tamtych
Żyjący smiercią tych

Słońce ma wiekość ludzkiej stopy
Mądrde jest jedno - poznać myślenie
Zimne się grzeje a gorące chłodzi
Wilgotnieje suche wilgotne schnie

Piorun przewodzi wszystkim
Z ognia jest wszystko i ogień ze wszystkiego
Jak ze złota towary i z towarów złoto
Walka jest ojcem wszystkiego i wszystkiego królem
Jednych czyni wolnymi a drugich zniewala

Głupiec - lubi czuć obawę
Homera należałoby wychłostać
Psy szczekają
Ogień jest potrzebą i rajem

Nie wnioskuj nierozważnie o ważnych rzeczach
Bowiem droga śruby jest prosta i skrętna zarazem
Wspólne jest myślenie niewiedzę ukrywaj
Trudne to w swawoli i przy winie jednak
Przeciwieństwa wszelkie bo taki jest rozum
Mędrzec wobec niego wydaje się małpą
Słońce nie ucieknie poza swe granice
Jeśli to uczyni Dike je odnajdą

Względem Dajmona człowiek jest jak dziecko
Całe i niecałe zbieżne i rozbieżne
Dźwięczne i bezdźwięczne
Z wszystkich jedno i z jednego wszystkie
Albowiem wspólny jest początek
I koniec w obwodzie koła.

Autorem tekstów jest Maciej Maleńczuk oprócz:
"Me!"," I took My power in a hand" - Emily Dickinson
"Pies wojny" - Arvo Turtianen
"Heraklit z Efezu" - Heraklit z Efezu
"Poeta" - Pentti Saarikoski
"Lew szablasty" - Marek Seremak Marchewczyk "Beefhart"





Teksty z płyty "Cały ten seks"


TRZY KURWY ŚWIATA PIENIĄDZA

W świecie pieniądza politycznej gry
Systemów społecznych hierarchii
Trzem wymiarom podlegamy
Prawa Religii Edukacji

Trzy kurwy świata pieniądza
Strach Dogmat i Kariera
Słupy społecznej platformy
Bóg Kodeks Buchalteria

Król nowy nowe prawa
To łaska to znów kara
Rząd nowy Historia nowa
Bóg Ojczyzna i Wiara


GÓRALSKA MUZYKA

Wszyscy gramy kauntry i kurakas
Polski blues nędzny mezalians
Boga mamy z Niemiec gwiazdy z Ameryki
Nienawidzimy góralskiej muzyki
Po angielsku śpiewamy po niemiecku gramy
Od folkloru do jazzu wszystko pożyczamy
Polacy to gęsi swojego nie znają
Co nasze to gówno co cudze to grają


ACH PROSZĘ PANI

Ach proszę pani proszę pani
Niech mnie pani więcej już nie rani
Już dosyć nie chcę nie chcę za nic
Niech nie rani mnie pani - nie pani

Niech skończy się już to ranienie
Bo ja nie jestem do ranienia
Co kiedyś piękne teraz zwiędłe
Cynizmem przeżarte - schemat

Ulica śpiewa hymn o dolarze
A wolni grażdanie szczerzą szczerby
I Polska Polska űber alles
Faszyści grupami jak psy na ulicach miast
Próbują noży na mej twarzy
Polska Polska ponad wszystko
W kleszczach milczenia pociągiem jadę...

Pani bardziej samolotami
Których się pani trochę boi
Tak ciągle się oddalamy zbliżamy
Taki życiowy es flores
Na pani miejscu już dawno bym go rzucił
Dałbym rozsądkowi głos
I miłą melodię zanucił

Zima - która to już zima
Doprawdy zbyt dobra mam pamięć
Wina która to już wina
Dlaczego tak dobrze pamięta się
To co złe
A przecież tak dobrze cię przytulić
I miłą melodię zanucić

Ono setine seti maria
Dana elito ne pa er
O no setine seti maria
Irija sino deside
Szante szante dana elito
Irija da te maj
Simon simon idarineo
Ride vau ride vau
Majer repijas
Tiarra botisz ri sivanon
Se mori del le par
Iridamon iridamon
Szante szante dana elito
Irija date maj
Simon simon da fe
Ride vau ride vau


PIENIĄDZE

Za pieniądze ksiądz się modli
Za pieniądze lud się podli
Czas to pieniądz więc za ile
Drobną warto przeżyć chwilę
Aha ile kosztuje pani ta
A szacunek tego pana za ile kupić się da
No i tak życie to gra
Kto słabe karty ma odpada
A kto ma swą rolę nadal gra
I powiedzmy że czuję się mocny
I że go koszmar nocny
Nie daje po sobie znać co widać
Ale o tym się nie mówi
Bo się mówi o pieniądzach w towarzystwie pięknych pań
Aha ile kosztuje pani ta
A szacunek tego pana za ile kupić się da ?


MIASTO KRAKÓW

Tosiek Radwan jest we Włoszech lubił psy
Anka w Wiedniu wyszła za mąż
Czasem dzwoni ktoś i pyta jak tam Kraków
Czasem jakieś smutne listy

Kraków piękny trochę śmierdzi a poza tym po staremu
W Piwnicy pod Baranami banda zgredów i szpanerów
Wolno się sączy czarna kawa w Rio
Wódka droższa co poza tym chyba nic się nie zmieniło

Przestępczy proceder na ulicach kwitnie
Oko władzy patrzy łapówką zamglone
Szef jest nowy ale starzy węszą szpicle
Trwa pod czujną strażą kadryl narodowy

Mewy płotki psy na czatach taryfiarze na etacie
Każdy nowy węszą zapach słyszą głośne słowo każde
Można wszystko byle cicho byle w ciasnym gronie było
Potem znowu ktoś to sprzeda przecież nic się nie zmieniło

Transparenty krzyże znicze hasła farba
Wszystkie ścieżki znają koty i złodzieje
Pachnie szczyną i historią w starych bramach
Póki Stefan gra na skrzypcach póty będę miał nadzieję


KRZYSIO

Nie palił nigdy i nie pił
Z żadną dziewczyną nie był
Ubranie czyste nosił
Do pracy się nie spóźniał
I kochał heroinę
Mówił innej nie chcę
Najlepszy towar w całym mieście

Już tylko to tylko to jedno
Ręce i nogi skłute
Każda tu z każdym lecz nie ze mną
Zęby mam zepsute
Więc grzeję heroinę
Żadnej innej nie znam
Najlepszy towar w mieście mam

Jest już w ziemi drugi rok
Czasem się wspomni o nim słowo
Nikt chyba dobrze nie znał go
Każdy pamięta tylko
Kochał heroinę
Mówił innej nie chcę
Najlepszy towar w całym mieście


CAŁY TEN SEKS

Czuję gdy jesteś że dobrze
Czuję że źle kiedy nie
Ja jestem trawa i słońce
Ty jesteś chmura i deszcz

Lubię cię całować
Twoje nogi jak skrzydła motyla
Zbyt łatwo jest zwariować
Kiedy dla mnie wargi swe rozchylasz

Czuję gdy jesteś że dobrze
Czuję że źle kiedy nie
Ty jesteś trawa i słońce
Ja jestem chmura i deszcz

Lubię cię całować
Twoje oczy jak skrzydła motyla
Zbyt łatwo jest zwariować
Gdy się nad nagością twą pochylam


ALICJA

Alicja
W poniedziałek
Okres dostać miała
Był wtorek
Wata jak śnieg biała
Jeszcze cały tydzień
Nadzieję miała
Jeszcze się oszukiwała
Chociaż już we wtorek
Albo wcześniej jeszcze
Dobrze wiedziała


Doktorka
Kosztowała niedużo
Poszedł na to zegarek jej chłopca
Żaden dźwięk zza drzwi żaden chlupot
Kiedy czekał i czekał na schodach
Niechby już było po wszystkim
Niechby już było po wszystkim

Alicja
Już za tydzień
Z chłopcem się kochała
Wiadomo natura
Młoda była
Świetnie sobie radę dała
Maturę
Z biologii
Nazajutrz
Na trójkę
Ale zdała


DOBRZE ŻE JEST JUTRO

Muzyka moja jest wesoła
A słowa smutne
Nie śpiąc nie pijąc i milcząc
Noc wytrzymać trudno jak trudno

Dobrze że jest jutro
Choć nie ma jeszcze bez już
Jest jeszcze jutro
Choć nie ma jeszcze bez już
Jak róż bez kolców

Za wszystko co było wypijmy
Choć jest tylko teraz
I chwila się życiem staje całym
Prezentem wspaniałym koncertem
Świętem

Lare ime leri mesa
Vatari wateri
Le szante
Nelibreso

Wierzę w ciebie i w siebie
Wierzę w pojutrze
W słońce w kobietę w wodę
W rewolucję

Zwycięstwo! Wierzę w prawdę
Choć znam ją tak słabo
Faszyści niech spierdalają
To tak miło

Dobrze że jest jutro
Choć nie ma jeszcze bez już
Jak róż bez kolców
Jest jeszcze jutro
Choć nie ma jeszcze bez już
Cóż chwila jest piękna
A ta noc koszmarem
Wierzę w wiarę
Wierzę w wiarę


JAMAJCA

On Jamajca very nice
Everybody smokes cigars

Mnie zawsze brali za chuligana
Wyrzucali z lokali za drzwi
Już nie piję w lokalach piję po bramach
Taniej i ciszej koty i ty

Nienawidzą mnie barmani i właściciele knajp
Zapytaj czemu nie dowiesz się i tak
Szkoda słów ja mam tylko gitarę
Oni widzą po ubraniu co w kieszeniach masz

Luty znowu pije w bramie
Przyjaciel rozmawiamy trochę gram
Mam w dupie przyjęte zwyczaje
Politykę barmanów i właścicieli knajp

On Jamajca very nice
Everybody smokes cigars


NARKOMANKA

Od dziecka była piękna
Zgrabna i inteligentna
Dobrze grała malowała
Dobrze się zapowiadała

Miała twarz miała ciało
Niczego jej nie brakowało
Miała talent mogła wszystko
Ale raczej wyszło inaczej

No i wtedy ta impreza u Harcerza
Byli mili nie pili każdy się jej zwierzał
Na tragicznych zwierzeniach do rana minął czas
Wtedy mała zapukała jeszcze raz

Miała twarz miała ciało...

Czasem mówi chce wyjechać
Bierze z domu walizkę albo plecak
Coraz więcej tuszu na powiekach
Coraz rzadziej się uśmiecha

Miała twarz miała ciało...

Chłopca dawno już nie miała
Prócz tej kiedyś przygody na ławce
Tę zawsze będzie pamiętała
Właśnie wtedy złapała żółtaczkę

Czasem mówi chce wyjechać
Łazi wtedy z walizką po mieście
Zawsze jeszcze może przestać
Ale raczej nie dzisiaj jeszcze nie dziś...

Autorem wszystkich tekstów jest Maciej Maleńczuk







Teksty z płyty "Homo Twist" TECHNO I PORNO

Dookoła mnie umierają ludzie
Przed śmiercią żebrzą o trochę forsy
Umykam w sen lecz nie ma dokąd uciec
Pedały w ti vi pieją o miłości

Brud smród nędza i głód
Komuna wróciła bo pragnie jej lud
Spójrz co zostało z miast

Tak cennych rzeczy mało wśród nas
Jak doszło jak doszło
Że pieśń aż tak gorzką nuci czas
Co zaszło co zaszło
Że pieśń gorzką aż tak nuci czas

Hans tłucze psa tłucze Małgosię
Warto by w ryj frajera
Nie ma nadziei a ona w ciąży
Szczęśliwe dzieci lecz wszystko umiera

Co to za wolność to zwykłe porno
Byle się tylko najebać
Co to za piękno to zwykłe techno
Byle na chama byle sprzedać

Techno i porno!


POPULARES UBER ALLES

Te papierosy są takie popularne
Klubowe Caro i Carmen
I chwile takie są że zwykły populares
Jest ponad wszystko űber alles

Uliczni chłopcy dłońmi chronią ogień
Już nie ma sensu im tłumaczyć czegokolwiek
I jeśli nawet już się na coś załapali
Dopiero ma to smak gdy się zapali

W kawiarni choćby i nie palił każdy pali
Bo się poznali zakochali i rozstali
Dziewczyny w ciąży i faceci z rakiem krtani
Po prostu muszą palić jakiś model tani

Tak płyną godzina za godziną
W kwaśnym dymie dzień za dniem lata płyną
Bo chwile takie są że zwykły populares
Jest ponad wszystko űber alles

Populares űber alles


DEMONY

Nie trzeba być zamkiem
By być nawiedzony
Nie trzeba być domem
By gościć demony

Lepszy przez rynek galop
Pod gradem kamieni
Niż tak bezbronny stanąć
Na niczyjej ziemi

Ja w moim ja ukryte
To potworność większa
Niż ukryty w mieszkaniu
Zwyczajny morderca

Ciało bierze rewolwer
On rygluje drzwi
Nie widzi widma nad głową
Nic


PETARDA

Twarda petarda saperska musztarda
Bastard poluje z pomocą geparda
Lwica dziewica już na nic nie liczy
Bastard stosuje geparda na smyczy

Ratownik pobliskiego nadmorskiego ośrodka
Którego ofiarą jest lwica idiotka
Piaskowa panienka i brudna wanienka
Pamiątka znad morza o tobie pamięta

Ruda barakuda rozchyla swe uda
Ukwiały zdrętwiały patrząc na te cuda
Płetwonurek i futro z niego zdarte się miota
Oszołomił ten widok perłopława kokota

Twarda petarda saperska musztarda
Bastard poluje z pomocą geparda
Lwica dziewica już na nic nie liczy
Bastard stosuje geparda na smyczy


BRAIN

Brain is wider than the sky
Brain is deeper than the sea
Brain is just the weight of God
Thats good enough to me

Mózg jest szerszy niźli niebo
Więc gdy staną ramię w ramię
Ten pierwszy obejmie drugiego
I miejsce dla ciebie zostanie

Mózg jest głębszy niźli morze
Więc jak do błękitu błękit
Ten pierwszy drugiego pochłonie
Niby gąbka albo ręcznik

Mózg ma wagę równą Bogu
A więc funt do funta zważmy
Czym się różnią co być może
Tym czym zgłoska od sylaby

Brain...


MANDELA

Nelson Mandela wydaje raut dziś
Pierwszy z gratulacjami pcha się de Clerc
Na wardze włos z pizdy pomywaczki
Czarni dziś mają na imprezę wolny wstęp

Za mistrzem Zen obdarci wyznawcy
Niosą kadzidło inkasują za wstęp
Ktoś chce pieniędzy ktoś powrotu inflacji
Ktoś chce głosować na SLD

Nelson Mandela!

Choć król nagi gronostaje zmienia
Do dziwki trzeba się zwracać jak do damy
Żebrak ma służącą diabeł święcenia
Arystokracja w slumsach na salonach chamy!


SARAJEVO

Sarajevo
Sarajevo
Sarajevo
Mile moje
Sarajevo
Sarajevo
Sarajevo
Lube moje
Sarajevo
Sarajevo
Sarajevo
Dragie moje
Sarajevo
Sarajevo
Sarajevo
Zlate moje


WALKA O POKÓJ

Trwa zażarta walka o pokój
Zażarta walka o pokój trwa
Trwa zażarta walka o pokój
Zażarta walka o pokój trwa

Biali stoją na straży pokoju
Czarni stoją na straży pokoju
Żółci stoją na straży pokoju
Czerwoni stoją i nic się nie boją


TEN YEARS AFTER

Urodziłem się dobrych dziesięć lat po wojnie
I niewiele dotąd zmienił się świat
Obrastają w pióra kurwy i złodzieje
Zwykły człowiek mocno zgina kark

Otaczają mnie religie
Wschodu i zachodu
Hipnotyzer w ti vi
Prowadzi swą grę
Mój umysł reaguje
Wyłącznie na reklamy
Z pozostałym myśleniem
Czasem dzieje się

Widziałem Titowa na niebie jak leciał
Pamiętam to jak dzisiaj bo noc była piękna
Ludzie stali z głowami do góry w milczeniu
Mam wrażenie że niejeden by wtedy uklęknął

Otaczają mnie religie...

Biegałem po ulicach pif paf grałem w wojny
Zakonnice szły parami ukłon z panem Bogiem
Biegaliśmy oglądać samochody najnowsze
Seminarium duchowne parking na Ostrowie

Otaczają mnie religie...


SYF

Kształcony artycha proponuje taśmę
Publika zdycha - lecz klaszcze
Na rogu bibka i goście w smokingach
Stulecie kurtyny w tutejszym teatrze

Niemieccy turyści depczą ziemię
Nic mi nie w smak nawet kwas
Z tej laski chyba też nic już nie będzie
Za szybko dla niej płynie pierdolony czas

Syf
Kulawa Krycha lży Zdzicha
Syf
Żebrzą ćpuny Rumuny
Syf
W niedzielę lepsza jest publika
Syf szemrane disco pełza po chodnikach

Przy tym stoliku pijał kawę Kantor
Artyści zczeźli - jest sepia za szkłem
Umarła klasa choć już wcześniej martwa
Trudno odróżnić ludzi od kukieł

Syf...

Kulawa Krycha lży Zdzicha
Manekiny i ludzie i sepia za szkłem
Kurwy i alfonsy wykonują pląsy
Magik więzi króla za podwójnym dnem

Syf...


PORTFEL OJCA

Z mojego okna widać sto szesnastkę
Po prostu nie słyszę tego dzwonka
Otwieram szafę - rząd płaszczy
Może się znajdzie z piątka
Tu zapałki tu guzik tu sprzączka
Dużo tych płaszczy i wiszą wysoko
O jakiś portfel w kieszeni ojca
Oo kondom oo zdjęcia oo

Żenszczyna na plaży bez majtek
Trójkącik ma zgolony
Wypięta w stogu siana owłosiona inna
Naga inna na nartach cyce jak balony
Jakieś zbliżenie która jest godzina
No to chłopaki zwątpią
Chyba pójdę na trzecią lekcję
O a tu druga przegródka
Zdjęcia jeszcze więcej

Blondyn w samych pończochach
Nogi podnosi w górę
Szatyn wsadza blondynie
A liże się z tą drugą
Tu one mu liżą
Tu liżą się same
Dobra lecę na matematykę
Najwyżej piątą pałę dostanę...


NOBODY

I'm nobody who are you
Are you nobody too?
Than there is a pair of us
Don't tell they advartise you know

I'm nobody who are you
Are you nobody too?

Jestem nikim a ty kim
Czy ty także jesteś nikim
To znaczy byłaby z nas para
I to by się rozniosło zaraz więc milcz

I'm nobody...

Jak ponuro stać się kimś
Żaba co publicznie
Skrzeczy w czerwcu chce się żyć
Bagnu zebranemu licznie

I'm nobody


TAKI JAK JA

Tacy są
Chcą mówić w imieniu narodu
Cóż widzą
Zza pancernych szyb samochodu
Czym żyją
Polowania mętne kodeksy
Kto im wierzy
Szczerbate marionetki

Kiedyś był
Powiedzmy taki jak ja
Zbrzydł i utył
Ale za to forsy ma
Kiedyś był
Powiedzmy taki jak ja
Zbrzydł i utył teraz
Ale za to forsy ma
Ale za to ma pieniądze
Ale za to forsy ma
Z nim już dzisiaj
Nie pogadasz...

Bywa i nie raz
Że niektórzy z nas
Na myciu kibli
Spędzają swój czas
Mętom i szujom
Piwko serwują
Kłaniają się w pas
Uśmiech na sprzedaż

Kiedyś był...
Pielęgnuj swoje sadło
Żonie kupuj futra
Dbaj o swe miejsce w hierarchii
Tych co się boją jutra
Płatny redaktor
Wszak sukces swą cenę ma
Muzyk plagiator
Tak się zaczyna kariera

Kiedyś był...


KREW NA BUTACH

Chłopcy w naszym mieście
Mają charaktery ciężkie
Noszą noże kastety
Chętnie biją kobiety

Chcą krwi chcą zadymy
Chętnie biją dziewczyny
Noszą noże kastety
Chętnie biją kobiety

Krew na butach...

We znaki im się dały lekcje
Niezdrowe powietrze
Krew na butach... na murze
Bazgrze dzieciak w mundurze

Tata w pokoju smutny i zły
Mama w kuchni połyka łzy
Bo chłopakowi przydarzyło się
Dwieście dziesięć za sto cztery osiem


COŚ

Ta rzecz to coś
Co się nazywa niezależność
Ten mit ten kicz
Po prostu wielkie nic
Skąd pewność że właśnie to
O co przez całe życie szło
Ten mit ten kicz
Po prostu wielkie nic
Nie może się zdarzyć
Na ziemi

Ta rzecz to coś
Co się nazywa równość
Ten mit ten kicz
Po prostu wielkie nic
Skąd pewność że właśnie to
O co przez całe życie szło
Ten mit ten kicz
Po prostu wielkie nic
Nie może się zdarzyć
Na ziemi

Ta rzecz to coś
Co się nazywa wolność
Ten mit ten kicz
Po prostu wielkie nic
Skąd pewność że właśnie to
O co przez całe życie szło
Ten mit ten kicz
Po prostu wielkie nic
Nie może się zdarzyć
Na ziemi...


NIKT Z NIKĄD

Nikt z nikąd nie ma nikogo
Nikt z nikąd nie ma niczego
Nikt z nikąd nie jest nawet sobą
Nikt z nikim nie chce mieć nic wspólnego

Nigdy nic i nigdzie nikomu się nie zdarzy
Nikogo z nikąd nigdy nikt nie zauważy
Nikt go nie słucha nie gra żadnej roli
Nikogo dola nikogo nie boli

Nikt z nikąd...

Ktoś skądś komuś coś zawdzięcza
Komuś z kimś po drodze iść
Ktoś kogoś może i zadręcza
Nikomu nigdy nie zdarza się nic

Nikt z nikąd...

Nikt z nikąd nie ma twarzy
Nikt z nikąd nie znaczy nic
Nikt nie odejdzie nikt się nie pojawi
Jaki jest nikt z nikąd tego nie wie nikt

Nikt z nikąd...


Autorem tekstów jest Maciej Maleńczuk oprócz:
"Demony", "Brain", "Nobody" - Emily Dickinson
"Walka o pokój", "Petarda","Ten years after" - Kaman






Teksty z płyty "Moniti Revan"

OPEN YO CHA CHA

Open yo cha cha
I be yo da da
Be my go go
Show me yo logo

Be my mama
I be yo lama
Be my diva
I be yo Shiva
Daiman daiman dekinale daliar

Dirijama daredan
Daredan daredan
Noiman delivar
Elmanateliar
Dirijale daiman
Daiman daiman
Noiman delivar
Elmanetaliar
Daiman daiman dekinale daliar

Open yo cha cha...

Daiman daiman
Dekinale daliar
Daiman daiman
Dekinake daliar
repeto
Daiman daiman dekina laiar!


ARKADIUSZ

Był zabójczym brunetem lat około trzydzieści
Nosił wąsy i bródkę a gardłowe jego r
Przyprawiało o drżenie w sercu ród niewieści
W dziale księgowości nad rzędami zer

Mieszkał z kolegą w wynajętej kawalerce
Robił w zaopatrzeniu trochę w BHP
Dojadło mu wreszcie to życie w poniewierce
No i zrobił odlot do Barbary P.

Gdy Barbara to ujrzała nieomal zemdlała
Pamiętajmy o wąsie i gardłowym r
Do samego wieczora tylko o nim myślała
W dziale księgowości nad rzędami zer

Tak zlądował u niej kobiety z przeszłością
Ten mężczyzna po przejściach wymarzona gra
Jego miłość mierzona seksualną wydolnością
Jej mieszkanie no i córka ale o tym sza

Miała 10 lat miała głowę w chmurach
Jak to dziecko zwykła mała Ania
Krótka spódniczka i nóżki jak ulał
Tak mawiał Arkadiusz gdy ją sadzał na kolanach

Prawdziwy ojciec - Barbara mawiała
Patrząc na troskliwe ruchy jego rąk
Lecz gdyby wiedziała ale nie wiedziała
Jak wokół małej Ani zacieśnia się krąg

Pożądania żądzy perwersyjne kleszcze
Sięgnęły małej Ani już po paru dniach
Mało mu matki Arkadiusz chce jeszcze
Córki choć miała tylko 10 lat

Tak było i trwało latami
Z miłości w nienawiść tylko jeden krok
Bił matkę i rżnął ją nocami
A rano do pokoju Ani robił skok

Lecz nie była już dzieckiem tyko młodą dziewczyną
Trochę poważną nad wiek
Ania fascynowała się medycyną
Tak skończył się Arkadiusza losu bieg

W dziale trucizny jednej z ksiąg
Tych które Ania czytywała w noc
Czerwony się pojawił zakreślony krąg
Już zielony Arkadiusz wymiotuje w koc

Rzygał do świtu tej potwornej nocy
Wszystko mu zmiękło nawet jego r
Włóczył oczami i z ust pianę toczył
Ostatnie co ujrzał to rząd czarnych zer

Tak
Na nic Barbary wysilone szlochy
Na nic z pogotowia konowałów trud
Zdechł jurny Arkadiusz pośrodku wymiocin
Tak poszedł do piachu i chuj mu na grób


NORWID

Fragmenty wiersza "Moja piosenka"

Źle zawsze i wszędzie
Ta nić czarna się przędzie
Ona za mną przede mną i przy mnie
Ona w każdym oddechu
Ona w każdym uśmiechu
Ona we łzie w miłości i w hymnie

Nie rozerwę bo silna
Może święta choć mylna
Może nie chcę rozerwać tej wstążki
Ale wszędzie - o! wszędzie -
Gdzie ja będę ta będzie

Ona za mną przede mną i przy mnie
Ona w każdym oddechu
Ona w każdym uśmiechu
Ona we łzie w radości i w hymnie


SPIDER ACT I

(utwór instrumentalny)


SPIDER ACT II

Pająk jako artysta
Nie jest zatrudniany
Lecz jego talent jak kryształ
Bywa doceniany

Znają go wszyscy parafianie
Z obrazów święci Chrześcijanie

Zna go i ksiądz i ateista
Arystokraci i lokaje
Genialny dziwny artysto
Rękę ci swoją daję

Znają go wszyscy parafianie
Z obrazów święci Chrześcijanie


SPIDER ACT III

(utwór instrumentalny)


CZŁOWIEK Z WIEKIEM DO TRUMNY

Nie mam pomysłu jak stać się człowiekiem bogatym w pieniądze
Nie mam wiary w swój zdrowy rozsądek
Zawsze zbyt późno znajduję odpowiedź
Światło - jest Bogiem
Poruszam się w gąszczu przyczyn i skutków
Pojutrze się dowiem co było jutro
Święto to każdy dzień póki żyję
Jutro będę rybą w sieci
Jutro będę kółkiem w maszynie
Autoironia śmieje się ze mnie a ja się śmieję z niej
Jestem szczęśliwy bo wiem czego chcę
Jutro jutro już jutro będzie wiosna - niedługo będzie maj
Więc jeśli chcesz mi dać to mi dzisiaj daj

W człowieku jest strona: fizyczna duchowa i ponad
Rozmowy ze Stwórcą są dobre na kaca
Chciałbyś - ja bym też chciał
Wiedzieć - co się opłaca
Na razie to ja opłacam
Najbardziej lubię
Najbardziej lubię dostawać listy
W listach są różne wyrazy
Nie mogę przestać pić
Nie będę się tłumaczył
Jest very good a będzie jeszcze bardziej
Podobno oszuści są wśród nas
Złodzieje bandyci i kanalie

Człowiek z wiekiem staje się rozumny
Człowiek z wiekiem do trumny
Człowiek z wiekiem staje się rozumny
Człowiek z wiekiem do trumny

Si riana mandear
Nojja liairjar damare
Dan mare adi
Nojdeljar rjadamandjallar
Djerma djana i mone i no lulale


IRMA TINE VAR

Irma tine var
Elma rati ne
Elmane valia dar
Elma Rita de

Dirijamon
Dirijade
Dirijamon
Dirija de!

Elmane valia dar
Elma rati ne
Elma Rite mannon
Elma Rita de

Dirijamon
Dirijade
Dirijamon
Dirijade... dirime... dirime... dirime!

Irma tine var
Elma rati ne
Elmane valia dar
Elma Rita de

Dirijamon
Dirijade
Dirijamon
Dirijade... dirime... dirime... dirime!


TWIST AGAIN

Nadawaj do mnie w pozytywnej relacji
Bez zbędnych męsko-męskich aberracji
Homo znaczy człowiek a ty szukasz sensacji
Nie znajdziesz żadnych tego typu rewelacji

Twist znaczy twist rock and roll niech zdycha
Bo Twist jest szalony rock and roll to kicha
Buty to szpica brylantyna i łańcuszek
Muzyka dla kretynów pełna tanich wzruszeń

Twist
Twist again
Twist

Ja jestem Homo Twist mam dwa metry i pół
Rapowałem gdy sięgałem ledwo głową ponad stół
I nie zrozum mnie źle kiedy mówię o uczuciach
To jestem szczery bo ja mam uczucia
A nie zbiór etykietek i tandetnych konwenansów
Do użytku na czas kawiarnianych romansów
Jeśli kochasz kobiety one cię kochają
Jeśli lubisz facetów zaraz to poznają

Ja jestem Homo Twist mam zadymę we krwi
Dobrze wiedzą o tym ci którzy w drogę weszli mi
Ja pluję na karierę nie obchodzi mnie zysk
Homo znaczy człowiek a twist to twist

Gdy przychodzi do mnie bieda to wychodzę na ulicę
Wrzuć monetę bo ja na to liczę
Gdy doliczę się tyle że wystarcza na flachę
To wypijam flachę na policje kładę lachę
Bo policjant nosi pałę na wierzchu
W dzień i w nocy przy pogodzie i na deszczu
Nie dla mnie co do techno - od techno można z nudów zdechnąć
Nie dla mnie co to porno - od porno ja chce mieć głowę wolną

Nie dla mnie przyjaźń polsko-niemiecka
Niemców nienawidzę od dziecka
A więc podaj faję w pozytywnej relacji
Bez zbędnych niemieckich dewiacji

Twist again
Twist

Ja jestem Pan Maleńczuk syn Edwarda
Moja głowa to bomba a pięść to petarda
Ja nie gram rock and rolla rock and roll to syf
Homo znaczy człowiek a twist to twist
Więc podaj faję w pozytywnej relacji
Bez zbędnych męsko-męskich aberracji
Homo znaczy człowiek a ty szukasz sensacji
Nie znajdziesz żadnych tego typu rewelacji


MONITI REVAN

Moniti Revan
Elma Rita de
Noiman deliwar
Noi ma delire

Dirra mone tir
Dirra mone var
Dirra mone tir
Dirra mone var x2

Moniti Revan...


BAMBRY

Lalirjervan
Lalirjervan
Laririani Laririani

Sadyjaryja
Sadyjaryja
Sadyjaryja
Rjadamani Rjadamani

Natirme
Natirme
Sadyrjani Sadyrjani

Sadyjarija
Sadyjarija
Rjadamani Rjadamani

Człowiek się po zaułkach zwleka zwleka
A czas jak zając ucieka
I stanąć wprost przed pisuarem
I dnie bywają szare
I myśl o kobietach odpędzam natręta
Makijażuje się laseczka z wózeczka
Z umiarem
Z umiarem

...
A śpiewak uparte lalala ciągnie
Zrzuca zapach
Lalala
Zczyszcza się
Niezapomniany wieczór zszedł
Jeszcze się tli
Złamany szlug
Butelka z kefirem buch o bruk
Zaraz budzik stuk stuk

...
No blisko to nieco inne środowisko
Carpe dino szable wstętna
Za skarby inne ma lalala
Jesień złota
Zima się wkrada zła
Jesień złota


PŁASZCZ SYNA

Nie ubieraj synu tego płaszcza
Cię w telewizji widziałam dzisiaj
I po co się im tak narażasz
Na pewno wypatrują na ulicach

Wzdłuż Gołębiej się unosi zapach gazu łzawiącego
Trzecią dobę w Świętym Mieście śmierdzi gaz

Dzień dobry prosimy dokumenty
Ładnie to rzucać kamieniami?
Sto nam zostało do wolności
To nam się podobało
Co się chociaż działo
Tak to nudno

Tak to nudno
Kiedy będziesz coś grał?
Urlopu nam Stary przez was nie dał

Czy jak tu tak stoimy i gadamy
Nie czujesz do nas nienawiści
Okay już zaraz idziemy
Bo jeszcze kto o tobie pomyśli

Rozniesiemy was to nie był ten najlepszy gaz...

A neijeije
O dane
Iliame univai
Dano o
Szaleije ooo
Szaleje
Skvaumelicja
Skudieo demarija
Szale szale o
Damerida damerija
Devo
Devo


(...)

(minuta ciszy)


BEMA PAMIĘCI ŻAŁOBNY RAPSOD

Czemu Cieniu odjeżdżasz ręce złamawszy na pancerz
Przy pochodniach co skrami grają około twych kolan?
Miecz wawrzynem zielony i gromnic płakaniem dziś polan
Rwie się sokół i koń twój podrywa stopę jak tancerz.
Wieją wieją proporce i zawiewają na siebie
Jak namioty ruchome wojsk koczujących po niebie
Trąby długie we łkaniu aż się zanoszą i znaki
Pokłaniają się z góry opuszczonymi skrzydłami
Jak włóczniami przebite smoki jaszczury i ptaki...
Jako wiele pomysłów któreś dościgał włóczniami...

Idą panny żałobne: jedne podnosząc ramiona
Ze snopami wonnymi które wiatr w górze rozrywa;
Drugie w konchy zbierając łzę co się z twarzy odrywa
Inne drogi szukając choć przed wiekami zrobiona...
Inne tłukąc o ziemię wielkie gliniane naczynia
Czego klekot w pękaniu jeszcze smętności przyczynia

Chłopcy biją w topory pobłękitniałe od nieba
W tarcze rude od świateł biją pachołki służebne
Przeogromna chorągiew co się wśród dymów koleba
Włóczni ostrzem o łuki rzekłbyś oparta podniebne...

Wchodzą w wąwóz i toną... wychodzą w światło księżyca
I czernieją na niebie a blask ich zimny omusnął
I po ostrzach jak gwiazda spaść nie mogąca prześwieca
Chorał ucichł był nagle i znów jak fala wyplusnął...

Dalej - dalej - aż kiedy stoczyć się przyjdzie do grobu
I czeluście zobaczym czarne co czyha za drogą
Które aby przesadzić Ludzkość nie znajdzie sposobu
Włócznią twego rumaka zeprzem jak starą ostrogą...
I powleczem korowód smęcąc ujęte snem grody
W bramy bijąc urnami gwizdając w szczerby toporów
Aż się mury Jerycha porozwalają jak kłody
Serca zmdlałe ocucą - pleśń z oczu zgarną narody...

Dalej - dalej


ADMIRE DAU

Admire dau
Admira de
Elmane var
El mare tidine
Amonevar
Amonetir
Admira de
Admira de

Elmane var
Elmane tir
Elmaniter
Elmane tiridisz
Amonevar
Amonetir
Admira de
Admira de

Dirre man
Elma tine var
Elmanon
Elmanevar
Dirre man
Dirre man
Elmane valia dar

Admire dau...


Autorem tekstów jest Maciej Maleńczuk oprócz:
"Norwid", "Bema pamięci żałobny rapsod" - C.K. Norwid
"Spider act II" - Emily Dickinson